Na rynku samochodowym cały czas zachodzą zmiany. Wystarczy przypomnieć jak przeciętny Kowalski wyobrażał sobie samochód osobowy dwadzieścia lat temu. Ciasny, niewygodny, na liczniku nie więcej niż 140 KM, bez poduszek powietrznych, ABS-ów czy wspomagania kierownicy. A i tak „mały fiat” był szczytem marzeń dla wielu naszych rodaków.
Obecne samochody osobowe trudno w ogóle zestawiać z tym sztandarowym produktem made in PRL, bo przypomina to porównywanie narzędzi wykonanych przez jaskiniowca z wytworami współczesnych fabryk. Niemniej jednak dzięki takiemu zestawieniu możemy sobie uzmysłowić, jak wielkie zmiany w przeciągu ostatnich dwudziestu lat zaszły w wyglądzie, wyposażeniu oraz sposobie użytkowania samochodów osobowych.
I na tym raczej nie koniec. Stoimy bowiem w przededniu rewolucji, która rozegra się wkrótce i na naszych drogach.
Rewolucja samochodowa u naszych bram.
Będzie ona miała dwa sztandary. Na pierwszym z nich będzie widniał napis „samochody hybrydowe”. Niektórzy twierdzą, że ich pojawienie się na rynku motoryzacyjnym można porównać do wprowadzenia nań słynnego Forda T. I chyba coś w tym jest, jeśli zważy się na tempo wzrostu sprzedaży tego typu aut w Europie oraz Stanach Zjednoczonych. Zresztą trudno się dziwić, jeśli choć przez chwilę miało się przyjemność zasiąść za kółkiem takiego cacka, jakim jest HondaCivicHybrid 1.3 czy Mercedes E4000 Hybrid Sedan.
Na drugim sztandarze znajdzie się natomiast napis „samochody elektryczne”. Początkowo podchodzono do nich bardzo nieufnie (zresztą nadal wielu automaniaków nie uznaje ich za pełnowartościowe samochody), a to ze względu na fakt, że akumulatory wykorzystywane w nich nie pozwalały na zbyt długą jazdę. To raczej zniechęcało, bo któż chciałby co dwadzieścia kilometrów zatrzymywać się by go naładować i kontynuować dalej podróż?
Na szczęście wiele w tej mierze się zmieniło, czego przykładem jest Opel Ampera. Potrafi on przejechać bez zatrzymywania nawet 80 kilometrów, a jeśli wykorzysta się zamontowany w nim silnik spalinowy (do ładowania prądnicy, a nie jako napęd), to może to być nawet 500 kilometrów.
Nowa generacja hybryd i samochodów elektrycznych wygra…
Jeśli zatem idzie o samochody osobowe, to raczej nikt nie zatrzyma tej rewolucji, choć jeszcze zapewne długo będziemy jeździć autami napędzanymi tylko benzyną czy ropą. A powód takiego stanu rzeczy jest prosty. Zarówno hybrydy, jak i auta elektryczne, są o wiele tańsze w eksploatacji, a przy tym przyjaźniejsze dla środowiska od nich, co w świecie ogarniętym przez kryzys ekonomiczny oraz stojącym cały czas na krawędzi katastrofy ekologicznej jest wystarczającym powodem, aby porzucić na zawsze samochody o tradycyjnym napędzie.